Pogoda dzisiaj niesamowicie mokra. Mieliśmy jechać do Wojsławic popodziwiać kwitnące rododendrony, ale przez deszczową aurę musieliśmy zrezygnować. O siedzeniu w domu cały dzień nie było mowy, więc wybraliśmy się do pobliskiej palmiarni. Sam obiekt jest już bardzo zniszczony i zaniedbany, jednak rośliny nadal piękne i przykuwają uwagę. Od jakiegoś czasu urzędują tam również żółwie, pawie i kurki :). Kto chce poznać historię obiektu zapraszam TUTAJ.
Ja oczywiście nastawiłam się na fotki roślin :) :
...................... a na koniec coś słodkiego. Na blogu Joasi natknęłam się na przepis, na słodki salceson. Zrobiłam więc i ja :)
Świetne okazy!!!
OdpowiedzUsuńA podobny salceson kiedyś robiłam..
Pozdrawiam
Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zaryzykowałaś:) i zrobiłaś salceson. Mam nadzieję, że smakował:)
Dobry pomysł z mniejszymi butelkami - ja często plasterki kroiłam jeszcze na pół.
Z rodzynkami na pewno jest lepszy, ale ja nie dodaję, bo mój starszy syn ich nie lubi niestety.
Pozdrawiam cieplutko:)
Jak oglądam te zdjęcia to chce mi się coraz bardziej wakacji.
OdpowiedzUsuńPiekne fotki.
OdpowiedzUsuńSalceson powalił mnie na łopatki.
Myyślalam , ze to jego miesna forma, której szczerze nie znoszę.
Ten wygląda bardzo apetycznie